Jak sprawdziły się u mnie kosmetyki Anwen?

Nie tak dawno miałam okazję do tego, by zapoznać się z kosmetykami przygotowywanymi przez markę Anwen. Jestem już po kilku różnych próbach z tymi kosmetykami i sprawdzeniu ich możliwości, dzięki czemu faktycznie mogę już coraz więcej o tych kosmetykach powiedzieć, jak u mnie się sprawdziły i czy faktycznie warto będzie po nie sięgać. Jeśli chcecie poznać te kosmetyki i dowiedzieć się czy warto się na nie zdecydować to zapoznajcie się z moimi informacjami na ich temat.

Peelingujący szampon w moich rękach

Wśród tych produktów, które miałam okazję sprawdzić znajdował się między innymi peelingujący szampon Mint It Up proponowany przez firmę Anwen. Zanim zaczęłam go stosować trochę udało mi się o nim dowiedzieć i okazało się, że zbiera on wiele pozytywnych recenzji. Tym bardziej chciałam go próbować. Przy szamponie peelingującym obawiałam się jak to będzie wyglądać jeśli chodzi o wchodzenie drobinek w głąb włosów i tutaj faktycznie ich wypłukanie nie było łatwe. Tak więc jeśli chodzi o mechaniczny peeling od firmy Anwen to raczej nie jest to produkt, do którego będą wracać. Te drobinki jakie dostały się do włosów były trudne do usunięcia a jednocześnie to co się z nimi wiązało to poważny problem z ich wypłukiwaniem. Samo czyszczenie skóry głowy wypadło całkiem nieźle. Dlatego jeśli komuś te drobinki nie będą przeszkadzały to wydaje mi się, że spokojnie może po ten produkt sięgnąć. Jeśli komuś to przeszkadza tak jak mi to jednak wyborem lepszym będzie peeling enzymatyczny.

Szampon łagodny brzoskwinia z kolendrą

Zawsze chętnie testuje różne delikatne szampony więc nie inaczej było równiez i tym razem, Zdecydowałam się także na ten szampon i od początku zdecydowanie na plus wypadał zapach, konsystencja, dozowanie. Jeśli chodzi o działanie to już wypadało do jednak gorzej. Szampon stosowała, co każde mycie i kilka razy przed myciem z SLS. Bardzo często pojawiało się tutaj jednak takie uczucie, że nasada nie była do końca domyta. Zazwyczaj nasada poza wcierkami nie ma nic aplikowane, dlatego ten efekt niedomycia mnie nieco zaskoczył. Musiałam nie raz myć głowę jeszcze raz więc przez to tak naprawdę nie mogę ocenić wydajności tego produktu w pozytywny sposób. Równie często po tym szamponie miałam takie wrażenie, że włosy mam splątane u nasady. I dotyczyło to zarówno chwili w trakcie mycia jak i potem na sucho. Po tym jak zdecydowałam się zmienić szampon na inny to ten problem minął.

Emolietnowy Irys – odżywka do włosów

Kolejna opcja to odżywka jak to określił producent do średniej porowatości. U mnie trudno to określić o jest to mieszane i raz są średnio a raz wysoko porowate. Ciężko z nimi dojść do porządku, ulegają zmianie. W przypadku mojej fryzury wydaje mi się, że była to dość ciężka propozycja. I tutaj nie miało znaczenia czy były trzymanie kilka minut czy kilkadziesiąt w tej odżywce. Zawsze jakieś były dla mnie obciążone. Również jeśli chodzi o ten czas po spłukaniu to miałam takie wrażenie, że są nadmiernie natłuszczone. Trudno mi ocenić to powodowało takie odczucie, ale raczej nie jest to produkt, do którego bym chciała wracać.

Odżywka zielona herbata

To odżywka proteinowa i ta seria jest przeze mnie dość dobrze oceniana. W dość łatwy sposób można dzięki niej dostarczyć protein do włosów i to na pewno trzeba im policzyć na plus. Do tego można do niej dodawać również półprodukty i dzięki temu jej formuła nieco się zmienia, można uzyskać coś co będzie jeszcze lepiej dopasowane do włosów więc pod tym kątem na plus.

Odżywka emolientowa róża

To produkt, który wybrałam po tym jak irys się nie sprawdził. Tutaj odżywka była do wysokiej porowatości i mam wrażenie, że sprawdziła sie już całkiem nieźle. Masło shea razem z kokosem nie do końca moim włosom służą, ale tutaj na krótko zostawiona odżywka radziła sobie nieźle. Miałam wrażenie dobrego natłuszczenia, domykania i zostawienia włosów stosunkowo lekkich, miękkich oraz pełnych blasku więc tutaj na duży plus dla tego producenta. Jeśli chodzi o różę to byłam i jestem na tak.

Dodaj komentarz